Hello Beauties!
Wiem, że ostatnio zaniedbałam bloga aczkolwiek troszkę rzeczy się pokomplikowało. Jednak postaram się ogarnąć wszystko i powrócić:)
Dziś na tapecie Chubby Stick od Clinique:)
Zacznijmy od tego co to za cudo. Otóż jest to nawilżający błyszczyk w kredce nadający ustom zdrowy, delikatny kolor. Zawiera olejek jojoba, masło shea i masło z mango.
Posiadam 3 odcienie, jednak na dobrą sprawę pasuje mi tylko jeden z nich;)
- 02 chunkiest chili
- 07 broadest berry
- 08 grandest grape
Tak prezentują się na dłoni:
Ogólna opinia:
OPAKOWANIE: Przede wszystkim zaciekawiła mnie forma tego kosmetyku. Gruba, wykręcana kredka. Na początku obawiałam się tego troszkę, jak dokładnie zaaplikować produkt na usta. Jednak moje obawy były wogóle nie słuszne. Powiem nawet więcej. Łatwiej nanosi się kolor w takiej formie niż niektóre klasyczne pomadki do ust. Mimo zużycia gdzie końcówka jednak się zdziera, dalej jestem w stanie dokładnie obrysować kontur. Ogromny plus za to, że kredkę można wykręcić. Mechanizm jak przy szmince;) Produkt jest "chroniony" w solidnym opakowaniu. Zaś sam sztyft jest dosyć twardy, dzięki czemu nie musimy obawiać się, że zaraz się połamie. Oczywiście wiadomo, jeżeli będziemy się wybitnie starać, żeby go uszkodzić to nam się to uda, nie mniej ja nie próbowałam i nie zamierzam;P
DZIAŁANIE: Chubby Stick zachwycił mnie również konsystencją. Idealnie sunie po ustach, pokrywając je równomiernie kolorem, z ładnym połyskiem. Spotkałam się często z opinią, że przy aplikacji lusterko jest zbędne. Owszem, ale przy tak ostrych kolorach które posiadam mimo wszystko wspieram się nim.
TRWAŁOŚĆ: Biorąc pod uwagę, że jest to balsam koloryzująco- nawilżający trwałość jest bardzo dobra. Jest to coś pomiędzy pomadką, a błyszczykiem. Równomiernie schodzi z ust, nie waży się. Wiadomo, w ciągu dnia będzie wymagać poprawek, aczkolwiek przy kolorach jakie posiadam kolor na tyle wpija się, że nawet jak zjemy wierzchnia warstwę, coś na ustach zostaje:) Nie podkreśla suchych skórek. Ba! Nawet je zamalowuje;)
WYDAJNOŚĆ: Według mnie jest bardzo dobra. Aby uzyskać pożądany efekt koloru i nawilżenia wystarczą 2-3
pociągnięcia. Za pewne przy odcieniach mniej "agresywnych" to kwestia jednego machnięcia;)
Jak każdy produkt musi mieć swój minus: CENA
Z tego co pamiętam w Marionnaud były dostepne za 89 zł.
Pojemność deklarowana przez producenta to 3 gramy, czyli ok 1/4 mniej niż standardowej pomadki.
Teraz przejdzmy do odcieni, które posiadam. Dwa z nich całkowicie nie moja bajka mimo, że na ustach całkiem nieźle się prezentują:)
Moje zacne usta solo:)
Na pierwszy ogień odcień #02
Dosyć intensywny odcień czerwieni, który wpada troszkę w brąz, na zdjęciu tego tak nie widać ale ma w sobie subtelne miedziane drobiny.
Odcień #07
Intensywniejszy od poprzednika, może nie wygląda ale kolor dosyć się odznacza:) Troszkę lżejszy niż wino.
Odcień #08
Mój ulubieniec. Jedyny, w którym byłabym w stanie wyjść do ludzi. Intensywny róż, podchodzi troszkę pod fiolet.
Podsumowywując gdyby nie to, że mazideł do ust używam od święta, bądź jak sobie przypomnę to z chęcią zaopatrzyłabym się w lżejsze kolory. Mimo wszystkich ochów i achów uważam, że 89 zł za balsam do ust to dosyć wygórowana cena.
A Wy? co sądzicie? Posiadacie, któryś z Chubby Stick? Jesteście zadowolone?
Pozdrawiam
Sabina
Ciekawe kolorki , jednak nie jestem na tyle odważna by którymś z nich pomalować usta , wole raczej delikatne róże na ustach :)
OdpowiedzUsuńjakie soczyste kolory mniam
OdpowiedzUsuńZ czasem coraz bardziej lubię zdecydowane kolory !
OdpowiedzUsuńKolory bardzo ładne, szkoda, że cena trochę wysoka
OdpowiedzUsuń